Anna Celińska - relacjeRobert Celiński - moje maratony
2014-01-26, Gran Canaria (Hiszpania)
25 raz poniżej trójki, maraton i wypoczynek
Relacja Roberta z jego maratonu nr 83
Czas
Miejsce
%
2:57:00
32 / 616
5.2
W ucieczce przed niechronnie zbliżającymi się mrozami, wybraliśmy się z Anulką na Wyspy Kanaryjskie. Poza tygodniowym wypoczynkiem, chcieliśmy oczywiście potrenować i wziąć udział w zawodach. W Las Palmas (stolica Gran Canarii) odbyła się impreza Gran Canaria Marathon, a w jej ramach można było pobiegać na trzech dystansach: maratonu, półmaratonu i 10 km. Ja oczywiście wybrałem maraton, Anulka - połówkę.
Urlop spędziliśmy w położonej w południowej części wyspy miejscowości Bahia Feliz. Mieliśmy super hotel tuż nad oceanem, w którym można było przyjemnie wypocząć. Gran Canaria ma podobno najlepszy klimat na świecie. Faktycznie, o tej porze roku temperatura w ciągu dnia wynosi 22 stopnie, a w nocy 18. Nie jest gorąco, wieczorem można chodzić w krótkiej koszulce - idealnie. Jedynym minusem jest wiejący dość często silny wiatr, choć mnie to specjalnie nie przeszkadzało - dzięki temu morze i palmy fajnie szumiały ;-)
Nasz hotel Orquidea w Bahia Feliz - widok od strony morza
Widok na wschód
Rozciąganie przed pierwszym treningiem
Anulka wybiega na górę Tabaidas (409 m n.p.m.) - najwyższy szczyt w okolicy, zwany przez nas "górą z trzema antenami"
Anulka na szczycie Tabaidas - widok na wschód
Trening na górskich ścieżkach
Góry, morze, piekna pogoda - czego chcieć więcej? ;-)
Anulka przy Faro de Maspalomas - zaczynamy wycieczkę po plażach i wydmach
Na plaży można spotkać tego typu piaskowe rzeźby
Po sypkim piasku ciężko się biega
Jedna z wyższych wydm w Maspalomas
Widok z promenady w Playa del Ingles na południe - dobrze widoczne wydmy
Widok z Playa del Ingles w kierunku San Agustin
Widok z wysokiego cypla San Agustin na wschód - nasz hotel po prawej strony od głowy Anulki, jej ręka nad "górą z trzema antenami"
Poza wypoczynkiem, zwiedziliśmy Las Palmas oraz wypożyczyliśmy samochód, by pozwiedzać wyspę. Jeździliśmy drogą wzdłuż plaż, pojechaliśmy w góry, byliśmy przy ciekawej skale Roque Nublo, zdobyliśmy najwyższy szczyt Gran Canarii - Pico de las Nieves (1949 m n.p.m.), obejrzeliśmy z góry krater Bandana oraz byliśmy w wąwozie Guayadeque, gdzie osiedlili się pierwotni mieszkańcy wyspy, a ściany wąwozu są obecnie zamieszkałe przez "współczesnych jaskiniowców". Oczywiście nie zabrakło wycieczek biegowych. Mieliśmy do tego świetne warunki - szlaki po wulkanicznych ścieżkach na sporych górkach, nadmorskie promenady, na których sporo osób biega i spaceruje z kijkami, plaże przy słynnych wydmach w Maspalomas.
Przed biurem maratonu w Santa Catalina - nadmorskiej dzielnicy Las Palmas
Playa de las Canteras, zwana "kanaryjską Copacabaną" - będziemy przebiegać tą promenadą w czasie zawodów
Dom Kolumba w dzielnicy Vegueta; początkowo zmyliły nas napisy na domu - po hiszpańsku "Cristobal Colon"
Katedra św. Anny - jedyna katedra na Wyspach Kanaryjskich, wybudowana w XV wieku
Widok z Katedry na Plac Świętej Anny
Widok z jednej z wież katedry
Chwila odpoczynku we włoskiej kawiarni
Jedna z najładniejszych plaż na wyspie - Playa de los Amadores w miejscowości Puerto Rico
Widok z Gór Tauro na Dolinę Mogan
Ścieżka na Roque Nublo
Roque Nublo w końcu się odsłoniło
Pierwsze zimowe wejście ;-) na Pico de Las Nieves (Śnieżna Góra) - najwyższy szczyt Gran Canarii (1949 m n.p.m.)
Krater Bandama - pozostałość po nieczynnym wulkanie
Wąwóz Guayadeque - tutaj mieszkają "współcześni jaskiniowcy"
Najważniejszym punktem wyjazdu były oczywiście zawody. Anulka ostro trenowała jeszcze na wyspie, a że start był robiony wyłącznie z maratońskiej bazy, to jej wynik w półmaratonie 1:21 trzeba ocenić bardzo pozytywnie. Wystartowała z normalnej strefy dla amatorów i od początku miała sporą stratę do Hiszpanek na 3 i 4 miejscu, które rozpoczęły ze strefy "elity" i miały swoich pacemakerów na rowerach. Stratę odrobiła na górkach na starym mieście i doszło do pasjonującego finiszu na ostatnim kilometrze. Anulka wbiegła praktycznie równo z czwartą zawodniczką - decydował fotofinisz. Hiszpanka nie miała już siły i trochę zabiegała drogę Anulce, co można zobaczyć na filmie w linku poniżej. Ostatecznie, zajęła piąte miejsce, trzecie w kategorii seniorek, do Polski wróciła z kolejnym pucharkiem, a wartość nagrody pieniężnej znacznie przewyższyła nasze wpisowe za te zawody :-)
Anulka goni rywalki w kategorii
Podium i kolejny puchar :-)
Ja przed Gran Canaria Marathon miałem jeden cel - połamać 3 godziny. Byłby to mój 25 maraton poniżej 3 godzin i 10 sezon z rzędu z takim osiągnięciem. Moim sprzymierzeńcem była pogoda - w niedzielę wiatr był słabiutki, w porównaniu do tego, co działo się w poprzednich dniach (organizatorzy nie mogli rozstawić miasteczka maratońskiego, bo wszystko im zwiewało). Pierwsze kółko biegliśmy z półmaratończykami i szło mi bardzo dobrze. Na połówce miałem 1:27:30 - spory zapas. Potem było już gorzej - wyszło słońce, termometry przy plaży pokazywały 24 stopnie, zaczęło mocniej powiewać. Złapałem się grupy i wymieniałem się na prowadzeniu z dwoma biegaczami. Niestety, po 32 kilometrach zaczęli mi odchodzić, a ja musiałem "rzeźbić", żeby utrzymać przyzwoite tempo. W końcówce maratonu wiele rzeczy przeszkadza - bruk, lekkie podbiegi. Mimo wszystko, granica 3 godzin nigdy nie była zagrożona i wbiegłem na metę w równe 2:57. Byłem przeszczęśliwy :-)
Do mety jakieś 200 metrów - już nic mnie nie powstrzyma przed połamaniem trójki :-)
Anulka na wydmach w czasie porannego wybiegania
Ostatnie kroki na promenadzie w Bahia Feliz - za chwilę trzeba się pakować i wracać do mroźnej Polski :-(
Ekipa z Polski przed powrotem do Warszawy: Dorota, Nikolaos, ja, Anulka, Paweł