O mnie | Góry | Bieganie | Relacje | Trasy | Purchasius |
Czas | Miejsce | % |
---|---|---|
5:41:42 | 1 / | - |
|
Relacja z mojego maratonu w Tiranie jest nietypowa, ponieważ wykorzystałem w niej obszerne fragmenty mojego tekstu na temat MŚ w biegach górskich, który pisałem dość oficjalnym językiem. W stolicy Albanii planowałem kibicować żonie w czasie mistrzostw, a potem przebiec tu indywidualny maraton. Życie napisało jednak inny scenariusz. Tuż przed mistrzostwami świata ze startu zrezygnował Daniel Wosik, w reprezentacji pojawiło się wolne miejsce, którego i tak nie można już było zapełnić innym seniorem. Ponieważ byłem już na miejscu, Andrzej Puchacz zaproponował mi, żebym pobiegł w reprezentacji zamiast Daniela. Dzięki temu załapałem się na opłaconą już pulę zawodników i nie musiałem płacić za nocleg z własnej kieszeni. Przy wyjaśnianiu spraw rozliczeń z organizatorem bardzo pomogła nam wtedy Anulka (w końcu jest specjalistką w dziale zakupów i świetnie radzi sobie w negocjacjach po angielsku ;-)).
Miłosz pożyczył mi strój reprezentacyjny (miał zapasowy) i w niedzielę mogłem z dumą reprezentować Polskę na mistrzostwach świata w biegach górskich. Jak obiecałem, nie byłem ostatni - zająłem 93 miejsce na 104 startujących. Trasa miała dystans 13.5 km, więc po zawodach miałem już zaliczoną blisko 1/3 maratonu. Po biegu odpocząłem kilka minut, a potem pobiegliśmy z Anulką do pobliskiego zoo, gdzie kręciłem kolejne kółka, nabijając kilometry. Kiedy mój zegarek pokazał 39 km, wybiegliśmy z zoo w stronę centrum, żeby złapać autobus z Tirany do Durres. Tak się ciekawie złożyło, że w końcówce goniliśmy autobus i wbiegliśmy do niego w ostatniej chwili. Zatrzymałem Garmina i wskazywał on wtedy 41.7 km - od uruchomienia na starcie MŚ do momentu wbiegnięcia autobusu. Stwierdziłem, że dodatkowe 500 metrów zrobiłem wcześniej na rozgrzewce (tak było). Doliczyłem sobie te 500 metrów oraz 10 minut do całkowitego czasu. Był to najdziwniejszy z moich dotychczasowych maratonów, ale zaliczam go do swojej listy. Poniżej znajduje się ta bardziej formalna część relacji.
Mistrzostwa Świata WMRA w biegu anglosaskim odbyły się w 2011 roku w Tiranie. Albańczycy pierwszy raz organizowali lekkoatletyczną imprezę takiej rangi i starali się, żeby pokazać swój kraj z jak najlepszej strony. Na organizację przeznaczyli duży budżet, a w przygotowania zaangażowany był sam premier Albanii, który otworzył imprezę wspólnie z prezesem WMRA Bruno Gozzelino.
Trzeba przyznać, że pod względem otoczki organizacyjnej impreza wypadła bardzo okazale. Zawodnicy mieli zapewniony transport z lotniska do nadmorskiej miejscowości Durres, gdzie w hotelach o wysokim standardzie nocowały wszystkie ekipy. Poza zakwaterowaniem, otrzymywały pełne wyżywienie oraz butelki zimnej wody w nieograniczonych ilościach (bezcenne przy ponad 30 stopniach). Warunki wypoczynkowe były bardzo dobre - Albańczycy mogą się chwalić swoimi plażami i ciepłym morzem. Organizator zadbał również o transport między Durres a oddaloną o ponad 30 km Tiraną (stolica państwa), gdzie odbyło się otwarcie mistrzostw oraz same zawody. Ceremonia była bardzo efektowna - najpierw defilada główną ulicą Tirany, potem przemówienia, pokaz filmu o Albanii (albańskich gór niestety nie widzieliśmy z bliska, ale film pokazał, że warto je odwiedzić) i koncert w Pałacu Kongresowym. Dekoracja zawodników odbyła się w Durres w promieniach zachodzącego nad Adriatykiem słońca, a po biegu uczestnicy bawili się na efektownej imprezie pożegnalnej.
Poza wymienionymi wyżej atrakcjami, należy również zwrócić uwagę na pewne niedociągnięcia, dotyczące przede wszystkim samych zawodów: brak toalet na starcie, niewystarczające zapasy wody, która skończyła się w czasie biegu seniorskiego oraz brak publikacji wyników w Internecie. Mimo wszystko, trzeba przyznać, że Albańczycy stanęli na wysokości zadania i mistrzostwa zorganizowali z pompą.
Dla polskiego zespołu impreza zaczęła się od bardzo miłego akcentu. W sobotę na kongresie WMRA Andrzej Puchacz zaprezentował przygotowaną przez organizatorów Festiwalu Biegowego kandydaturę Krynicy do organizacji anglosaskich MŚ w 2013 roku. Świetne przygotowanie prelegenta, materiały promocyjne oraz pokaz efektownego filmu z trasy na Jaworzynie Krynickiej (z Izabelą Zatorską w roli głównej), zapewniły Polsce możliwość organizacji tej imprezy. Polska przejęła anglosaską pałeczkę od Albanii i miejmy nadzieję, że za dwa lata spisze się jeszcze lepiej. Alpejskie MŚ odbędą się w przyszłym roku, prawdopodobnie we Włoszech, w okolicach narciarskiej miejscowości Tonale (faktycznie, MŚ 2012 roku odbyły się w Ponte di Legno).
Konferencja WMRA w Durres, w czasie której przegłosowano kandydaturę Krynicy |
Widok z tarasu naszego hotelu |
Polska drużyna przyjechała do Albanii w 18-osobowym składzie. Poza wymienionymi na zdjęciu, reprezentację wspierał trener Andrzej Orłowski, który obszedł trasę z zawodnikami i wspierał naszych w czasie biegu oraz sprawozdawca, który z przyczyn organizacyjno-finansowych został w ostatniej chwili wystawiony do składu seniorskiego.
Nam podobają się twarze polskich zawodniczek, Węgrom z tyłu chyba co innego - za chwilę zaczęli robić zdjęcia ;-) |
Defilada na głównej ulicy Tirany |
Defilada na głównej ulicy Tirany |
Przed oficjalnym wejściem do Pałacu Kongresowego |
Uroczystość w Pałacu Kongresowym |
Mistrzostwa rozpoczęły się od biegu juniorek, który pewnie wygrała Słowenka Lea Einfalt. Niestety, z trasy zeszła nasza zawodniczka Kamila Paluch, ale bieg ukończyły Katarzyna Dulak i Magdalena Frąckowiak, co dało nam dziewiąte miejsce w drużynówce.
Największe nadzieje wiązaliśmy z biegiem juniorskim, co potwierdziło się już po pierwszej pętli biegu. Zdecydowanie prowadzili Turcy, którzy zaczęli bardzo mocno, ale niedługo potem obok nas przebiegli szybko nasi zawodnicy. Na mecie było jeszcze lepiej - wyrównany skład zapewnił Polakom pewne srebro, za bezkonkurencyjnymi Turkami. Miło było patrzeć na radość naszych juniorów.
Nasi srebrni juniorzy chwilę po biegu |
W biegu seniorek również liczyliśmy na dobre miejsce, ze względu na wyrównany skład naszych reprezentantek. Na pierwszej pętli mocno pobiegła Dominika Stelmach, znacznie wyprzedzając pozostałe nasze reprezentantki. Bieg mądrze rozpoczęła Danuta Woszczek, która na pierwszej pętli współpracowała z Anulką, a potem wykorzystała swoją szybkość bieżni i świetnie pobiegła drugą pętlę, kończąc bieg najlepiej z naszych reprezentantek. Trzeba przyznać, że profil trasy promował szybsze zawodniczki, ze względu na sporą liczbę wywłaszczeń i łagodnych zbiegów. Do mety dobiegły kolejno Dominika Stelmach, Anulka i Dominika Wiśniewska, dwie ostatnie równomiernie rozłożyły siły na obie pętle. Należy się cieszyć z miejsc naszych reprezentantek. Jak podkreślił Andrzej Puchacz dawno nie mieliśmy tak solidnego składu na MŚ.
Seniorki przed startem |
Danusia współpracowała z Anulką na pierwszym kółku, a potem przyspieszyła |
Anulka walczy na ostatnich metrach |
Meta! |
W biegu seniorskim nie mogliśmy liczyć na sukces drużynowy, bo tutaj potrzeba aż czterech solidnych zawodników. Najbardziej utytułowany (4 medale MP w tym roku, doświadczenie na imprezach mistrzowskich) był Miłosz Szczesniewski. Nie przyjechał zgłoszony do ekipy mistrz Polski Daniel Wosik, zabrakło też kilku innych czołowych górali. Pod ich nieobecność znakomicie wypadł Tadeusz Zblewski. Zaczął na odległej pozycji, a pod górę nie był w stanie nikogo wyprzedzić, bo nie pozwalała na to wąska ścieżka w wąwozie. Znowu sprawdziła się zasada, że w górach zaczyna się wolno - od szczytu na pierwszej pętli do mety Tadeusz wyprzedził chyba 50 zawodników! Drugi z naszej ekipy przybiegł Miłosz Szcześniewski, na odległych pozycjach znaleźli się Łukasz Wirkus oraz sprawozdawca, który był bardzo zadowolony z biegu ;-)
Start biegu seniorów - zawodnicy z Afryki tylko na początku narzucili takie tempo |
Walczę na drugiej pętli... |
...i na ostatniej |
Trasa biegu nie była trudna technicznie, jednak zawodnikom przeszkadzał potworny upał oraz unoszący się kurz, który utrudniał widoczność i oddychanie. Ciężko było też zbiegać przy nachyleniu przeszło 20 stopni i ruchomej nawierzchni oraz momentami krętych ścieżkach.
Szczególnie bieg mężczyzn (3 pętle) obfitował w dramatyczne wydarzenia, sporo zawodników nie ukończyło zawodów. Od początku prowadziła grupa faworyzowanych zawodników z Ugandy, jednak z czasem stracili czołowe pozycje. Najmocniejszy z nich biegł po pewny srebrny medal, jednak na zbiegu pół kilometra przed metą doznał poważnego upadku i słaniając się na nogach nie był w stanie już dalej walczyć. Tym razem zawodnicy z Afryki nie zdobyli żadnego medalu MŚ. W biegach seniorskich kobiet i mężczyzn indywidualnie wygrali Amerykanie, jednak drużynowo najlepiej wypadły drużyny włoskie, które dwa razy wysłuchały swojego hymnu na dekoracji, niesamowicie się przy tym ciesząc.
Największym sukcesem reprezentacji Polski jest na pewno drużynowe srebro juniorów, z którego wszyscy bardzo się cieszyliśmy. Miejmy nadzieję, że za 2 lata w roli gospodarzy pokażemy się z jeszcze lepszej strony, zarówno organizacyjnej, jak i sportowej.
Nawrót maratonu w zoo robiłem przy klatce z misiami |
Robię dobrą minę do złej gry - przy tej pogodzie walczyłem o zaliczenia każdego kolejnego kilometra |
Dekoracja o zachodzie słońca nad Adriatykiem |
Na pożegnalnej imprezie Anulka wymieniła się koszulką z Australijczykiem polskiego pochodzenia |
PS: Po powrocie z Albanii prawie wszyscy nasi reprezentanci mieli poważne problemy żołądkowe. Prawdopodobnie zatruliśmy się czymś na pożegnalnej imprezie. Śmiesznie było potem wymieniać doświadczenia, np. że następnego dnia nie mogliśmy pójść do pracy (tak było w przypadku Anulki, ja z trudem dałem radę), albo że ktoś całą podróż pociągiem spędził w toalecie ;-)
(c) 2010 - 2023 Byledobiec Anin