O mnie Góry Bieganie Relacje Trasy Purchasius


Anna Celińska - relacje Robert Celiński - moje maratony

2010-09-04, Gorce (Polska)


Kolejny małżeński maraton,
tym razem z widokami na Tatry

Relacja Roberta z jego maratonu nr 56

Czas

Miejsce

%

3:51:26

13 /
112

11.6


W moim kalendarzu biegowym 2010 rok był zdominowany przez biegi górskie. Nie oznacza to jednak, że zamierzałem zrezygnować z biegania maratonów. Najlepszym rozwiązaniem było połączenie tych dwóch form zawodów w maratony górskie. Z tego powodu w czerwcu wystartowaliśmy z Anulką w Biegu Rzeźnika, a w lipcu - w Maratonie Gór Stołowych. W sierpniu pobiegliśmy w Maratonie Karkonoskim, który był jednocześnie Mistrzostwami Polski w biegach górskich na długim dystansie. Niestety, pogoda pokrzyżowała plany organizatorom i biegaczom. Jeszcze przed startem biegnącą ze schroniska na Szrenicy trasę skrócono do 38 km (bez podbiegu na Śnieżkę), a po 10 km biegu okazało się, że trasa będzie jeszcze krótsza (ostatecznie wyszły 23 km). Anulka zdobyła wtedy srebro Mistrzostw Polski, ale Maratonu Karkonoskiego nie mogłem w żaden sposób zaliczyć jako maratonu.

Ponieważ Anulka z powodzeniem startowała w cyklu Salomon Trail Running i miała duże szanse na wygranie klasyfikacji generalnej, braliśmy udział w kolejnych zawodach pod tym szyldem. Okazało się, że zalicza się do nich również Maraton Gorce, który miał się odbyć na początku września. Postanowiliśmy wziąć w nim udział.

Nie miałem dylematu, czy startować w Gorcach, ale czy zaliczyć bieg teb jako prawdziwy maraton. Trasa nie jest dokładnie wymierzona, a organizator podaje jej długość jako "około 40 km". Ja zawsze trzymałem się zasady, że maraton powinien mieć ustawowe 42195 m i organizator powinien się postarać, żeby taki dystans wymierzyć. Z drugiej strony, biegi górskie są znacznie bardziej wymagające od płaskich maratonów asfaltowych i biegacze górscy potrzebują znacznie więcej czasu, żeby uporać się z dystansem. My planowaliśmy pobiec w Gorcach poniżej 4 godzin, co w przypadku biegu na płaskim jest bułką z masłem. Jeżeli chodzi o teoretycznie brakujące 2 km, to i tak musiałem je pokonać w ramach rozgrzewki i roztruchtania, więc ustawowy dystans musiałem tego dnia pokonać na własnych nogach. Poza tym, Maraton Gorce, ma w nazwie "maraton", więc uznałem, że mogę go zaliczyć do mojej listy. W późniejszych maratonach górskich przyjąłem tolerancję +/- 7%, czyli bieg górski na dystansie 39,5-45 km jest dla mnie maratonem.

Przed wyprawą w Gorce przeczytałem relację Alexa z tego maratonu. Biegł tutaj w 2006 roku po tygodniowym pobycie w Zakopanem. W Gorcach dwukrotnie biegł również Paweł Kotlarz, który wybierał się też na tę edycję. Niestety, z powodów zdrowotnych musiał ostatecznie zrezygnować. Po rozmowie z Pawłem stwierdziłem, że będziemy z Anulką próbowali przebiec dystans poniżej 4 godzin.

W sobotni poranek wyjechaliśmy z Bielska samochodem w stronę Nowego Targu - przez Przełęcz Przegibek, zaporę w Tresnej, na Suchą Beskidzką i dalej w stronę Jordanowa. Na Zakopiance mieliśmy piękne widoki na Tatry. Przed Nowym Targiem utknęliśmy w korku, spowodowanym ruchem wahadłowym, ale ostatecznie bez problemu dotarliśmy na Długą Polanę w Nowym Targu.

Widoki na Tatry z trasy do Nowego Targu; podobne mieliśmy na trasie maratonu - wystarczyło spojrzeć w lewo

Po rejestracji w goprówce i rozgrzewce, wsiedliśmy do autokaru, który przewiózł nas do Krościenka nad Dunajcem, skąd startował bieg. Fotel przed nami siedziała dziewczyna, która wyglądała na mocną konkurentkę dla Anulki. Później okazało się, że to Paulina Maciuszek - córka mistrza świata w biegach narciarskich Józefa Łuszczka i również znanej biegaczki Michaliny Maciuszek. Paulina poszła w ślady rodziców. Wystartowała między innymi w rozgrywanych w 2010 roku Zimowych Igrzyskach Olimpijskich w Vancouver, gdzie brała udział w czterech konkurencjach. Najlepiej poszło jej na 30 km techniką klasyczną (29. miejsce) i w sztafecie z Kornelią Marek, Justyną Kowalczyk i Sylwią Jaśkowiec (6. miejsce). Niestety, sztafeta została potem zdyskwalifikowana, z powodu wykrycia dopingu u tej pierwszej. Anulka wcześniej wygrała z Kornelią Marek w biegu na Magurkę. Paulina Maciuszek na pewno była w tym okresie znacznie mocniejszą konkurentką.

Przed startem w Krościenku zdążyliśmy jeszcze zrobić rozruch, po czym przeszło 100-osobowa grupa ruszyła na trasę VI Maratonu Gorce. Zaskoczyło nas tempo na pierwszym podbiegu - wyprzedziło nas blisko 30 biegaczy. My trzymaliśmy swoje tempo w nadziei, że w miarę upływu czasu będziemy przeganiać kolejnych rywali. Anulka odeszła Sabinie Wydrze, którą wygrała tu w poprzednim roku, ale tym razem nie była w formie. Paulina Maciuszek odeszła nam w pierwszych minutach biegu i nie było szans, żeby ją dogonić.

Trasa Maratonu Gorce jest bardzo atrakcyjna. W czasie biegu pokonuje się praktycznie całe pasmo górskie, z punktu A (Krościenko) do B (Długa Polana w Nowym Targu). Trasa prowadzi cały czas czerwonym szlakiem, aż do schroniska pod Turbaczem (32. km), skąd zbiegaliśmy w stronę Nowego Targu. Pierwszy odcinek (niecałe 10 km), to stromy podbieg na Lubań. Na prawie 10% przewyższeniu ciężko się rozpędzić. Potem jest stromy, kamienisty zbieg, a dalej przełaj na Przełęcz Knurowską, gdzie jest kolejny punkt żywieniowy. Potem jest podejście na Kiczorę i Turbacz oraz długo oczekiwany zbieg do Nowego Targu.

40 km trasa o takim profilu jest znacznie bardziej wymagająca od płaskiego maratonu

Na Lubaniu zajmowaliśmy pozycję w okolicach 20. miejsca i dowiedzieliśmy się, że prowadząca dziewczyna jest przeszło 8 minut przed nami. Anulkę trochę to deprymowało, ale biegliśmy swoje. Na stromym zbiegu wyprzedziło nas kilku biegaczy, ale potem zrewanżowaliśmy im się na bardziej płaskim odcinku. Wyprzedzanie kolejnych zawodników na dalszych odcinkach był przyjemne i sprawiało nam satysfakcję, że dobrze rozłożyliśmy siły. Jak się potem okazało, do zwyciężczyni straciliśmy niecałe 10 minut, jej przewaga od Lubania się zatem nie zwiększała.

Przed Przełęczą Knurowską mieliśmy piękne widoki na góry przed nami, położone w dole Jezioro Czorsztyńskie i ośnieżoną ścianę Tatr na południu. Dobra forma i piękne okoliczności przyrody powodowały, że pokonywanie dystansu było bardzo przyjemne. Na przełęczy zabawiłem chwilę dłużej w bufecie, Anulka odeszła mi na kilkadziesiąt metrów i musiałem ją gonić przez 10 minut. W czasie podejścia na Kiczorę zobaczyłem przed sobą Wojtka Starzyńskiego, znajomego z wielu biegów w Warszawie. Niedługo później dogoniliśmy go z Anulką i wspólnie pokonaliśmy Halę Długą pod Turbaczem. Tutaj niedługo zabawiliśmy w bufecie i zaczęliśmy ostatni zbieg.

Anulka szybko wybiegła z Przełęczy Knurowskiej... (fot. Monika Strojny)
...i musiałem się mocno sprężać, żeby ją dogonić (fot. Monika Strojny)

Początkowo miałem wątpliwości, co do przebiegu szlaku, ale na szczęście dalej trasa była doskonale oznaczona. Na zbiegu rozpierała mnie energia, ale Anulka i Wojtek jakoś nie kwapili się, żeby biec tak szybko. Chciałem ukończyć ten bieg razem z Anulką, ale na zbiegu nieco ją wyprzedziłem w nadziei, że nadgoni trochę z górki. Wyprzedziła Wojtka, a potem doszła kolejnego zawodnika. Nie widziałem tego z daleka, ale okazało się, że bardzo cierpiała na tym zbiegu z powodu kolki. Być może wynikało to z tego, że dużo wypiła pod Turbaczem, a wstrząsy w czasie zbiegu na pewno nie miały dobrego wpływu na jej żołądek. Daliśmy się wyprzedzić temu zawodnikowi i spokojnie dobiegliśmy do w miarę płaskiego asfaltu. Tam dolegliwości odpuściły, dzięki czemu mogliśmy bez większego wysiłku ukończyć ten bieg. Na asfalcie pod goprówką okazało się, że ostatni odcinek trzeba pokonać w górę stromym stokiem. Wdrapaliśmy się tam razem i przebiegliśmy przez balon mety. 3:51 - świetny wynik!

W chacie na górze sporo wypiłem i zjadłem kilka drożdżówek. Potem zeszliśmy na dół z Wojtkiem, który skończył zawody niewiele za nami. Szybko wzięliśmy prysznic w goprówce, po czym znowu wdrapaliśmy się na szczyt Długiej Polany. Zjedliśmy mocno przegotowany makaron, który i tak smakował super. Mimo kiepskiej pogody (po biegu zaczął padać deszcz), dekoracja na powietrzu była przyjemną imprezą, głównie dzięki poczuciu humoru organizatora. Anulka odebrała nagrodę za drugie miejsce, które praktycznie gwarantowało jej zwycięstwo w klasyfikacji generalnej cyklu Salomon Trail Running 2010.

Najlepsza trójka wśród kobiet

Do domu wróciliśmy inną drogą niż rano - przejechaliśmy przez Czarny Dunajec do Chochołowa, a stamtąd przez Słowację do Korbielowa. Ta trasa jest znacznie fajniejsza, można podziwiać widoki nad Jeziorem Orawskim. W tym dniu pięknych widoków mieliśmy aż nadto, wtedy marzyłem tylko o odpoczynku. Nie było nam to jednak dane - następnego dnia wystartowaliśmy w biegu na Rysiankę. Anulka z maratonem w nogach wygrała te zawody, pokonując tak utytułowane zawodniczki jak Irena Pakosz i Mariola Sojda! Miałem przyjemność śledzić walkę tych trzech pań na trasie - piękna sprawa ;-)

Wszystkie relacje Byledobiec Anin

Lista maratonów Roberta

Powrót


(c) 2010 - 2023 Byledobiec Anin